Być może moja opinia jest mało popularna, ale czuję ogromną potrzebę w końcu napisać na ten temat – szczególnie po niedawnym weekendzie panieńskim, na który miałam okazję być zaproszona (i który był wspaniały! 🤍).
My, kobiety, bardzo zaciekle walczymy o swoje prawa. Wychodzimy na ulicę, by złagodzić prawo aborcyjne, chcemy równouprawnienia w każdej dziedzinie życia itd. Ale często odnoszę wrażenie, że nikt inny jak my same ograniczamy swoją moc. Nie szanujemy swojej kobiecości i nie rozumiemy zupełnie, na czym ona polega. Jak możemy być silne, gdy (nie do końca świadomie) wyzbywamy się naszej największej mocy, dając się ponieść „chwili” i na własne życzenie zaburzając tak istotny i jednocześnie delikatny system, jakim jest kobiecy układ hormonalny?
Po pierwsze wolność. Jeśli jesteś kobietą, czym jest dla Ciebie wolność? Czy wolność to móc uprawiać seks z kim chcesz, kiedy chcesz, bez zmartwienia o potencjalną ciążę? A może wolność mogłaby polegać na wolności wyboru – czy chcę podążyć za swoim (i nie zawsze swoim, bo wiemy dobrze, jak wiele z nas ulega wpływom, choć niechętnie się do tego przyznajemy) popędem, instynktem, czy może jednak wolę dokonać świadomego wyboru tego nie robić? Niedawno trafiłam na świetny cytat:
„Społeczeństwo wierzy, że Wolność to móc robić co tylko zechcesz. Jednak prawdziwa wolność to móc nie robić tego, czego nie chcesz. Wolność to nie tylko obecność działania, ale także nieobecność kompulsji. Żadne działanie, które było spowodowane przez pożądanie lub strach, nie było naprawdę „wolne”. Możesz mieć wolność myślenia. Ale prawdziwe pytanie brzmi: czy posiadasz wolność przebywania w ciszy?”
Amit z @findingawareness
Jak mądrze zauważyła moja przyjaciółka z Norwegii (💙), żadne zbliżenie z mężczyzną nie jest dla nas, kobiet, obojętne. Każda energia, którą wpuszczamy do, a wręcz wewnątrz siebie, ma na nas ogromny wpływ. Po co więc, jeśli nie dla ulotnej chwili uniesienia, którą zasadniczo mogłybyśmy dać sobie same, dawać wpływać na siebie mężczyznom, z którymi nie byłybyśmy gotowe mieć dzieci? Biologicznie rzecz ujmując, seks nie służy tylko po to, by sprawiać nam przyjemność. Wbrew temu, co próbują nam przekazać chociażby niektóre hollywoodzkie produkcje, głównym jego zadaniem jest tworzenie nowego życia. Przyjemność jest przy tym oczywiście wskazana, ale ponownie sądzę, że i to ma wiele wspólnego z wyborem odpowiedniego partnera.
Druga kwestia to hormony i kobiece ciało. Jestem trochę przerażona tym, jak normalne w dzisiejszych czasach jest stosowanie antykoncepcji hormonalnej. I oczywiście, sama brałam pigułki od 17 roku życia, twierdząc, że to jedyna sensowna metoda zabezpieczenia przed ciążą i obgryzając paznokcie ze strachu za każdym razem, kiedy zapomniałam którejś wziąć. Brałam je z drobnymi przerwami przez około 8 lat. Dopiero dziś zdaję sobie w pełni sprawę z tego, dlaczego tak trudno było mi powrócić do zdrowia i przez 6 miesięcy po zaprzestaniu antykoncepcji zupełnie nie miesiączkowałam (i to „tylko” 6 miesięcy, bo na całe szczęście chodziłam wtedy regularnie na akupunkturę, która przyspieszyła powrót do normalności).
Stąd, zasilona doświadczeniem, oferuję nie tyle przestrogę, co odmienną perspektywę. Chcesz zabezpieczyć się przed ciążą? Jest na to prosty sposób – poznaj swoje ciało i swój cykl. Twoje ciało daje Ci sygnały o płodności i jej braku. Zapoznaj się ze swoimi wydzielinami, notuj długości cyklu wraz z objawami (np. w takiej appce) i zaplanuj ten konkretny rodzaj zbliżenia tak, aby uniknąć czasu około owulacji. To naprawdę nie jest trudne i, biorąc pod uwagę jak wiele kobiet ma dzisiaj kłopot z zajściem w ciążę, to jest to całkiem skuteczne samo w sobie. Dodaj do tego odpowiedzialnego partnera, który potrafi kontrolować swoje wystrzały (można się tego nauczyć), z którym jesteś gotowa w razie czego mieć dzieci, i właściwie problem niechcianej ciąży przestaje Cię dotyczyć.
Oczywiście, potencjalna ciąża nie jest jedynym powodem, dla którego kobiety decydują się na hormony. Być może, zamiast oddawać swoje problemy hormonalne (nierówne cykle, bolesne miesiączki, drażliwość, trądzik) w ręce jakże lukratywnego biznesu antykoncepcji, warto byłoby w pierwszej kolejności zainteresować się dlaczego nasze hormony nie działają tak, jak powinny? Dołożenie porcji hormonów z zewnątrz niestety nie rozwiązuje problemu, a jedynie pozwala Ci o nim zapomnieć, do momentu aż nie zdecydujesz się zaprzestać i/lub będziesz chciała mieć dziecko. Duży wpływ na gospodarkę hormonalną (hej, nawet potwierdzony naukowo), ma obecność mikroplastików w naszym pożywieniu i wodzie. Dobrze jest więc unikać plastikowych butelek i opakowań, zamieniając je w miarę możliwości na szklane czy papierowe. Warto także zwracać uwagę na jakość spożywanego mięsa i inne produkty potencjalnie zaburzające hormony. Oprócz tego, istnieje także wiele naturalnych sposobów na regulację hormonów. Rotacja nasion (info np. tutaj – sezam, słonecznik i dynię najlepiej lekko uprażyć) sprawdziła się u mnie genialnie do regulacji długości cyklu miesiączkowego. Ajurweda zaleca także masaże olejem sezamowym, ciepłe gotowane posiłki, bogactwo zdrowych tłuszczy w diecie i regularny tryb życia. Tak jak wspominałam już wcześniej, z problemami hormonalnymi doskonale radzi sobie także akupunktura. Jeśli podejrzewasz przyczyny psychologiczne (np. stres), z pomocą może przyjść oczywiście moja ukochana Terapia Kwiatowa, joga, czy różnorakie techniki medytacji.
Zapraszam oczywiście do dyskusji – wiem doskonale, że jest to jedynie moja „konserwatywna” perspektywa i wielu rzeczy mogłam nie wziąć pod uwagę. Niemniej jednak, jestem bardzo ciekawa Waszego zdania. 😊