Czyli dlaczego przestałam słuchać metalu… a potem do niego wróciłam. 🙃
Czasami od wewnątrz trudno jest nam ujrzeć pewne schematy, którymi żyjemy. Jestem na to doskonałym przykładem – choć zazwyczaj szczycę się dosyć otwartym umysłem, to padłam ofiarą nieświadomego przeświadczenia, że w obecnym stadium mojego „rozwoju duchowego” (nie lubię tego zwrotu, dla mnie to bardziej rozwój psychiki, ale mniejsza o to!) szkodliwe jest dla mnie słuchanie ciężkiej muzyki. Taka muzyka może wzbudzić gwałtowne, nawet nieprzyjemne emocje… no właśnie. Nic bardziej mylnego – właśnie taka muzyka jest mi potrzebna. 🖤
To nie przypadek, że jako nastolatkę ciągnęło mnie do ciężkich gitarowych riffów i mocnej perkusji. Myślę, że w czasach buntu i pryszczy mamy większy dostęp do intuicji i, o ile nie padniemy ofiarą jakichś marnych trendów, wybieramy dla siebie to, z czym po prostu czujemy się dobrze. Czasami oczywiście jest to forma ucieczki od rzeczywistości, ale często także sposób radzenia sobie z burzliwymi w tym czasie emocjami. Parę tygodni temu powrót do zapomnianego przeze mnie na kilkanaście (!) lat ukochanego zespołu zrobił dla mnie kawał roboty w kwestii odpuszczania emocji. Wiele miesięcy pracy nad sobą nie dokonało tak wiele jak przesłuchanie kilku utworów Anathemy… Były łzy i była przeogromna ulga. Powrót do Siebie.
Pewnie będzie o tym jeszcze cały wpis – ale strach przed odczuwaniem emocji to zguba tak wielu z nas. Szczególnie tych wrażliwych, na ścieżce pomocy innym i z wizją by nasz świat był zdrowszy i piękniejszy. Żadna emocja nie jest zła. Emocja to nic innego jak energia – z ang. „e-motion” czyli „energy in motion” – a więc energia w ruchu. Unikanie odczuwania tego, co już w nas jest przez unikanie bodźców, które o tym przypominają wiąże się z blokowaniem tego ruchu. Dlatego zaproś tę emocję. W swoim bezpiecznym miejscu i czasie. Ale poczuj ją w pełni, nie udawaj, że nie jest Twoja. Twoje ciało Ci za to podziękuje!
Mój apel jest taki – jeśli jesteś na ścieżce rozwoju, obserwuj swoje oczekiwania wobec siebie. Czy na pewno musisz się ubierać w konkretny sposób, słuchać wyłącznie mantr i dzwonków koshi, unikać jakiegoś rodzaju ludzi lub miejsc, czy może niektóre z tych ograniczeń to zupełnie nie Ty? Czy przypadkowo nie odmawiasz sobie czegoś, co wciąż jest dla Ciebie naturalne? Oczywiście, że wyrastamy z pewnych rzeczy – ale niesamowicie łatwo pomylić swoją prawdziwą ewolucję z taką, której byśmy się po sobie spodziewali. A przecież Wszechświat nie oczekuje od nas właściwie żadnej zewnętrznej zmiany. Rozwój duchowy nie ma zasad i nie wygląda w żaden konkretny sposób. Możesz być skinheadem, gothem, słuchać disco polo albo ulicznego rapu, możesz też nosić markowe ubrania, jeśli czujesz, że to Twoja osobowość. Żaden wybór nie jest błędny, jeśli jest naprawdę Twój. Own it.
Twoja autentyczność to Twój największy skarb.