Ile szklanek wody dziennie powinien wypić dorosły człowiek? Słyszałam o 8. Słyszałam też o przeliczaniu masy ciała na jej zapotrzebowanie. Wiele razy spotkałam się z „zerowaniem” wielkich butelek wody, często świeżo wyjętej z lodówki.
Jednak moje problemy zdrowotne nauczyły mnie czegoś wręcz odwrotnego. Praktycznie każdy, kto wypowiada się na temat problemów z suchą skórą czy AZS, doradza by pić jak najwięcej wody. W moim przypadku przez długi okres to było coś co ogromnie pogarszało stan mojej skóry. Zrozumiałam to kiedy dowiedziałam się o terapii NMT (No Moisture Treatment) praktykowanej przez pewnego lekarza w Japonii, który pomagał osobom z powikłaniami posterydowymi (jak moje). Oczywiście jest to szczególny przypadek i nikomu innemu nie doradzałabym tymczasowo obniżyć spożycie płynów, włączając w to jedzenie, do poniżej 1 litra dziennie i ograniczyć wszelki kontakt z wodą do absolutnego minimum. Jednak chciałam napomknąć, że ta właśnie praktyka pomogła wielu z nas cierpiących na Topical Steroid Withdrawal uspokoić ogromnie rozdrażnioną skórę. Dla mnie na początku nie miało to żadnego sensu, ale zrozumiałam, że picie wody niekoniecznie nawadnia organizm – szczególnie jeśli jest on mocno osłabiony przez toksyny czy leki!
To taki ekstremalny przykład i nie świadczy oczywiście o tym, że picie wody samo w sobie jest szkodliwe. Bez odpowiedniej ilości wody w organiźmie przepływ energii życiowej – prany jest utrudniony. Jednak Ajurweda uczy, że umiar jest bardzo wskazany, bo także picie zbyt dużych ilości wody, szczególnie wody zimnej, osłabia trawienie, gasząc tzw. agni, czyli trawienny ogień, a także nadwyręża nerki, tym samym osłabiając ich pracę. Jak wiemy, bez poprawnego trawienia niezwykle trudno jest osiągnąć pełnię zdrowia. Dodajmy jeszcze do tego np. mikroplastiki obecne w wodzie z plastikowych butelek, czy inne toksyny z niefiltrowanej wody kranowej – i prawdopodobnie możemy sobie narobić więcej szkody niż pożytku.
Tytułem wpisu nawiązuję do pewnego trendu, właściwie obecnego od wielu lat, przeliczania wszystkiego według norm, statystyk, masy ciała itd. Czy nie lepiej po prostu wsłuchać się w jego sygnały i pić dokładnie wtedy, kiedy jesteśmy spragnieni? Czy naprawdę mechanizmy ludzkiego ciała nie znaczą nic? Dlaczego nie mamy do nich zupełnie zaufania? Nauka nie do końca jeszcze rozumie jak działa nasze ciało, a my zamiast w ogromnej wdzięczności odpowiadać na jego wołania, ignorujemy je i wolimy działać zgodnie z taką czy inną formułką, lub jakimś ogólnym zaleceniem zasłyszanym od Pana Doktora w telewizji.
Każdy człowiek jest unikalny i każdy ma inne potrzeby. Z mojej perspektywy tak samo odnosi się to do Twojego gustu muzycznego, jak i zapotrzebowania na wodę. Podobnie nie widzę sensu w liczeniu kroków, kalorii, czy białka w diecie, bo odnoszę wrażenie, że są to tylko marne zamienniki słuchania potrzeb swojego organizmu, takie quick fixy („szybkie rozwiązania”). To co wartościowe, zawsze wymaga odrobiny czasu, uwagi i szacunku – choćby nawet w formie testowania siebie metodą prób i błędów – ale to tylko moja opinia. 😉
1 komentarz
[…] podobnie jak Słońce, jest podstawą naszego życia na Ziemi. Jakiś czas temu pisałam o tym, aby pić ją z rozwagą, biorąc pod uwagę, jak toksyczna może być woda pitna w „standardowej” odsłonie. […]