Ogrodnictwo jest dla mnie całkiem nową pasją związaną z przeprowadzką na wieś i posiadaniem całkiej sporej działki (czego w swoim dorosłym życiu jeszcze nigdy nie miałam!). Od jakiegoś czasu interesuje mnie ogrodnictwo czy też rolnictwo biodynamiczne. Jako, że wspaniale wpisuje się ono w moje przekonania na temat zgodności z cyklami natury, czy też holistycznego podejścia do życia, chciałabym w skrócie przedstawić Wam na czym polega i dlaczego jest takie interesujące. Rozważam także udokumentowanie procesu tworzenia mojego ogrodu biodynamicznego gdzieś na osobnym blogu lub Instagramie, ale jeszcze zobaczymy czy coś z tego wyrośnie. 🤔
Za twórcę tego podejścia do uprawy roślin uważa się filozofa i wizjonera Rudolfa Steinera, który jest także twórcą tzw. antropozofii. Antropozofia w dużym skrócie to „wiedza o człowieku kosmicznym”, czyli nie tylko materialnym ale także mistycznym – niejako łączy wiedzę naukową i duchową w jedność, co nieprzypadkowo bardzo zgrywa się ze wszystkim o czym piszę tutaj na blogu. 😉 Metoda biodynamiczna zyskała całkiem sporą popularność w Polsce, być może dlatego, że Steiner swoje pierwsze wykłady dotyczące „Duchowych podstaw odnowy rolnictwa” wygłosił w 1924 roku w Kobierzycach pod Wrocławiem. Po śmierci Steinera metoda została rozbudowana przez Marię Thun, która opracowała między innymi system działania zgodnie z fazami Księżyca.
Ogrodnictwo biodynamiczne zakłada szczególną dbałość o glebę, w której żyją nasze rośliny (a co za tym idzie żyjące w niej bakterie!). Stosuje się wyłącznie naturalne preparaty chorobo- i chwastobójcze, a także preparaty uzupełniające minerały. Rośliny często uprawia się w towarzystwie innych, które działają na nie sprzyjająco. Tworzy się także naturalne środowisko dla różnego rodzaju zwierząt, które w zamian za schronienie będą chronić nasze plony przed szkodnikami. Biodynamiczny ogród w pewnym sensie powinien działać jak las – dbać sam o siebie i funkcjonować jak sprawny ekosystem.
Stworzenie takiego ogrodu to sporo przygotowań i planowania na początku, ale rezultaty tej pracy – dorodne warzywa, owoce czy cieszące oko (i pszczoły!) kwiaty, a przede wszystkim środowisko, w którym nic nie zostało zrobione na siłę, lecz które tylko lekko wspieramy i z którym współpracujemy, zamiast wykorzystywać czy wciskać w ciasne foremki oczekiwań, jak to niestety często dzieje się w rolnictwie i ogrodnictwie w dzisiejszych czasach. Kluczem jest tutaj świadomość, że wszystko co robimy z glebą czy dodajemy do niej ma ogromne znaczenie dla zdrowia całego systemu, z nami włącznie – nie ma więc miejsca na nic, co zaburza harmonię. Niektórzy stosują nawet metodę „bez kopania”, pozostawiając głębsze warstwy gleby nienaruszone i tylko dokładając obornik lub kompost na jej powierzchnię.
W rezultacie uprawy roślin zgodnej z fazami Księżyca i ruchami planet, uczymy się tego, co nasi przodkowie stosowali na porządku dziennym – czyli synchronizacji z cyklami Natury. Dzięki temu dodajemy nowy wymiar do naszej pracy w ogrodzie, a nasze plony będą z pewnością mówić same za siebie – zwiększona skuteczność np. siania w okolicy pełni Księżyca została ponoć udokumentowana naukowo. 🤓
Od czego zacząć? Z tego co się dowiedziałam, podstawą będzie własny kompost, w miarę możliwości sezonowany obornik bydlęcy (sprawdźcie OLX 😉), woda deszczowa, kalendarz biodynamiczny i oczywiście dobry plan. Jeśli już posiadacie ogród, zapewne będziecie potrzebowali zamienić uprzednio stosowane środki na biodynamiczne – które można kupić (np. tutaj) ale także wykonać samemu. Najlepsze będą nasiona biodynamiczne, jako że te wyhodowane „standardowo” mogą być uzależnione od środków ochrony roślin i gorzej radzić sobie w biodynamicznym ogrodzie (przynajmniej początkowo) – ale czemu nie potraktować ich jak zwierzaka ze schroniska i dać im nowego domu jakiego zawsze potrzebowały?