Skóra to największy organ wchłaniania i wydalania u człowieka. Kiedy mamy jakiś problem z innymi organami, np. jelitami czy wątrobą, a także bardziej energetycznie – zatrzymujemy w sobie emocje, to właśnie skóra opowie nam o tym w postaci zaczerwienienia, wysypki czy trądziku. Jeśli się dobrze nad tym zastanowić, to można śmiało zacząć powątpiewać w praktycznie cały współczesny przemysł kosmetyczny… Bo czy zjadłabyś krem, albo podkład, którego używasz do twarzy? 🧐 Którego składnika byś nie zjadła i dlaczego? Co się dzieje z tym składnikiem, kiedy nakładasz go na skórę? Raczej nie znika. W większości przypadków będzie musiał być przetworzony i (najlepiej gdyby był) wydalony przez organizm.
Od wielu lat interesuje mnie ten temat z racji posiadania skóry atopowej, a także przebycia długiego i raczej horrendalnego odwyku od maści sterydowych i innych farmaceutyków. Przez ostatnie lata bardzo uprościłam pielęgnację i zminimalizowałam ilość używanych kosmetyków, okresowo zrezygnowałam z nich całkowicie by umożliwić skórze odzyskać jej prawidłową funkcję. W ostatnim czasie stosowałam jadalne oleje, olejki eteryczne i czysty kwas hialuronowy, ale niedawno doszłam do wniosku, że moja skóra potrzebuje czegoś ekstra. Ochrony bez uczucia zakrycia, duszenia czy zapchania porów skóry, które czasami towarzyszyły mi z cięższymi olejami. Pomocy skórze, która nie do końca znalazła jeszcze drogę ku swojej najzdrowszej ekspresji. Częścią tego jest moja praca z emocjami, ale kiedy odkryłam kosmetyki Trawiaste, od razu pomyślałam, że to moje brakujące ogniwo.
W pierwszej kolejności pochwalę celebrację naturalności i bycia nieperfekcyjną Sobą. W drugiej, co bardzo zgadza się z tym co sama uważam, „less is more” („mniej to więcej”) i docelowo mamy używać kosmetyków coraz mniej! Mają one za zadanie przypomnieć skórze jak się chronić, odżywić ją i zregenerować, by po jakimś czasie sama mogła sprawować dla nas te funkcje bez ich pomocy. Nie słyszałam jeszcze czegoś podobnego od firmy kosmetycznej. Myślę, że w tym właśnie tkwi geniusz Trawiaste. Także w tym miejscu dziękuję założycielom, pięknej Laurze i jej mężowi, że swoją marką prezentują tę niecodzienną ale jakże cenną perspektywę. 🙏 Oczywiście, jako ostatnie i bardzo istotne – składy ich kosmetyków są jadalne. Tylko roślinne, absolutnie żadnej chemii, bardzo skoncentrowane i mocno polskie! Od razu uprzedzę – na nasze realia ta marka nie jest tania, ale po wypróbowaniu kilku kosmetyków śmiem twierdzić, że są warte swojej ceny i bardzo wydajne. Do tego pachną obłędnie (chyba, że nie lubicie zapachów leśnych, ziołowych), a ich szklane buteleczki wyglądają unikalnie i przepięknie.
W ich ofercie znajdziecie wiele różnego rodzaju ziołowych kremów (możliwość zamówienia 3 próbek!), ale także żele do mycia, szampony, peelingi, pasty do zębów, kremowe podkłady o właściwościach leczniczych, czy przepomysłową pomadkę z buraka! 💗 W składach znajdziecie prawdziwe bogactwo Natury – myślę, że na szczególną uwagę zasługują tutaj pąki drzew i żywice, np. świerkowa, czy bardziej egzotyczna ciemnoczerwona „smocza krew” z drzewa Croton Lechleri.
Nie sądziłam, że na tym blogu kiedykolwiek będę polecać jakiekolwiek kosmetyki poza prostymi olejami, ale życie jednak potrafi zaskakiwać. Stronę sklepu Trawiaste znajdziecie TUTAJ, a jeśli uda mi się załatwić jakiś kod promocyjny, niezwłocznie Was o tym powiadomię. 😊
* Wpis nie był w żaden sposób sponsorowany. *
PS Dla skóry problematycznej baardzo polecam ziołowe receptury od Tyma Herbs 🌿 Wpis o nich niebawem!