Podobno rutyna zabija – jednak ma swoje zastosowanie, kiedy potrafimy ją ukształtować jako coś, co oszczędza nam myślenia, a jednocześnie jest dla nas odżywcze i pożyteczne. Dziś zajmiemy się tematem tworzenia codziennych rytuałów – przy okazji opiszę także kilka zdrowych ajurwedyjskich technik, które z łatwością możecie zaprosić do swojego życia.
Osobiście bardzo cenię sobie zmiany i rutyna zawsze wzbudzała we mnie swoistą niechęć. Jednak dziś, z perspektywy czasu, potrafię naprawdę docenić powtarzalne elementy mojego życia – to właśnie one oferują mi stabilność, poczucie uziemienia. Bez nich życie potrafi być bardzo chaotyczne i czasami wręcz bezcelowe. Od czasu do czasu zmieniam swoje codzienne rytuały, kiedy czuję, że potrzebuję innych – tak jak zimą jem więcej ciepłych potraw niż latem, moje nawyki zmieniają się sezonowo i dopasowują do mojej życiowej sytuacji.
Właściwie każdy nawyk możemy przekształcić w rytuał i myślę, że właśnie takie mogą stać się dla nas najcenniejsze. W moim rozumieniu różnica polega tutaj na świadomości i celowości, z jaką wykonujemy daną rzecz. Na przykład, zwykłe parzenie herbaty czy kawy może stać się rytuałem – czy jest to ceremonia herbaty, czy po prostu mielenie kawy ręcznym młynkiem i parzenie jej w kawiarce ciśnieniowej, w przeciwieństwie do wciskania przycisku na ekspresie do kawy czy zalewania gotowej torebki herbaty wodą z czajnika elektrycznego. Różnicę w jakości takiego napoju polecam ocenić samemu, ale w moim doświadczeniu większa uważność przy gotowaniu czegokolwiek odbija się na smaku. Może także z tej przyczyny do łask powraca przeciwieństwo fast foodów, czyli tzw. slow food!
W Ajurwedzie wiele rytuałów wykonuje się przy użyciu naturalnych olejów. W moim pierwszym wpisie o tym systemie medycznym (tutaj!) przedstawiłam płukanie jamy ustnej, czyli oil pulling. Innym zastosowaniem jest wcieranie gorącego oleju w skórę całego ciała przed lub po kąpieli, znane jako Abhyanga. Element masażu działa kojąco na mięśnie i stres, uziemia, oczywiście także dbając o naszą skórę. Z racji niskiej praktyczności lub, jak u mnie, ograniczonej tolerancji olejów na skórze, można ten rytuał potraktować bardziej minimalistycznie i zafundować sobie regularny masaż stóp olejem, np. tuż przed pójściem spać. Głęboki sen i relaksacja gwarantowane! Polecam rozejrzeć się za ajurwedyjskimi olejami odpowiednimi dla Waszej doszy, lub zastosować jakikolwiek olej, który lubi się z Waszą skórą i nosem. W zimie dobrym olejem bazowym jest sezamowy – mocno rozgrzewa, zaś w lecie lepszy może okazać się bardziej chłodzący olej kokosowy.
Innym świetnym ajurwedyjskim rytuałem jest suche szczotkowanie skóry (z ang. dry brushing, zaś w Sanskrycie Garshana). Jest to forma masażu przy użyciu szczotki z naturalnego włosia – tym razem bez oleju ani wody. Bardzo odżywia skórę eksfoliując ją i pobudza przepływ limfy w ciele. Na początek polecam poszukać jak najbardziej miękkiej szczotki! Alternatywnie, można spróbować także masażu przy użyciu Gua Sha – jest to pochodzący z Azji przyrząd zwykle wykonany z naturalnego kryształu lub drewna. W internecie znajdziecie sporo wskazówek co do kierunku i sposobu masażu zarówno szczotką, jak i Gua Sha.
Oprócz rytuałów masażu, czy kąpieli, o których pisałam tutaj, polecam także te związane z fazami Księżyca. Księżyc w nowiu jest idealnym momentem do precyzowania nowych intencji, zaś pełnia może być świetnym czasem dla refleksji nad naszymi emocjonalnymi stanami, które często w tym czasie zaostrzają swoje pazury. 😉 Także wtedy możemy wykonać rytuał oczyszczania naszego domu czy mieszkania ze starej energii i wypełniania go nową, naładowaną miłością i wdzięcznością. Nadaje się do tego biała szałwia, którą okadzamy każdy kąt mieszkania i mebel, od drzwi wejściowych w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, z intencją harmonizacji i oddalenia wszelkich negatywnych wpływów. Do „ładowania” przestrzeni możemy użyć kadzideł, a także mis kryształowych lub tybetańskich, śpiewu albo uzdrawiających komnat dźwiękowych, np. od Xi EarthStar.
Jakie są Wasze ulubione rytuały? Podzielcie się nimi w komentarzach!